Będąc w Rovaniemi drzemnęliśmy się w samochodzie jakieś półtorej godzinki. Temperatura rześka. -10. Wstaliśmy, ogarneliśmy i poszliśmy poszukać informacji turystycznej. Widno zrobiło się dopiero ok. 9.00 rano. Znaleźliśmy informację. Nawet Przemek chciał gadać po angielsku bo była ładna Pani w recepcji no ale była zajęta przez inną turystkę. Przyszła druga ale już z tą nie chciał gadać więc rozmawiać musiałem ja. Dowiedzieliśmy się co można zobaczyć. Pani troszeczkę nas zasmuciła gdyź powiedziała nam że do niedzieli będzie zachmurzone niebo a to jest warunek konieczny żeby zobaczyć zorzę. No nic, trochę zasmuceni poszliśmy do Muzemu Arktycznego. Wstęp tylko 12 Euro no ale raz się żyje. Zapłaciliśmy i poszliśmy zwiedzać. Ekspozycje ciekawe. Dużo interaktywnych wystaw pokazujących życie ludzi w tak ciężkich warunkach atmosferycznych. Jedna wystawa interaktywna przykuła naszą uwagę na dłużej. Wchodziło się do okrągłego pomieszczenia, kładło się na miękkich leżaczkach i oglądało komputerową animację zorzy polarnej. Fajne to było gdyż po nieprzespanej nocy miło było się dżemnąć troszeczkę :) Było też kino, w którym prezentowano zdjęcia przyrody i zorzy. (Kolejna okazja do drzemki). Na sali siedzieliśmy tylko my i starsza para z Japoni. Co ciekawe mapy w muzeum w języku japońskim były ale po polsku już nie. Zwiedzanie zajęło nam ok. 2h. Na koniec wypełniliśmy ankietę (w której można było wygrać koszulkę), Szkoda, że nie można było robić zdjęć w środku więc z muzeum nie mam dużo zdjęć. Potem poszliśmy na szybką kawę do McDonalda. Podobno w Rovaniemi jest najbardziej wysunięty na północ i pojechaliśmy do Mikołaja 8km za miasto.
Na początku wielka euforia i zachwyt. Uśmiechy mieliśmy jak małe dzieci. Ale im dłużej było się w wiosce Mikołaja, to coraz szybciej chcieliśmy ją opuścić. Coraz bardziej dostrzegało się tą komerchę i plastikowość. Szczytem wszystkiego było zdjęcie z Mikołajem za jedyne 25Euro. Podarowaliśmy sobie. Przecież jest Photoshop no nie. Obejrzeliśmy go na zdjęciach i wyszliśmy.
Kolejna atrakcja wiochy Mikołaja to jedyna i niepowtarzalna okazja przejechania się saniami ciągniętymi przez renifera za jedyne 15Euro dla dzieci i 20Euro dla dorosłych. Wstęp do Lodowego Parku, gdzie można było się pożucać styropianowymi kulkami śnieżnymi tylko 10Euro. Przy bramie nikogo nie było więc weszliśmy. Parę fotek się zrobiło ale nie wiem jak szybko się skapnęli że nia zapłaciliśmy więc musieliśmy się wrócić. Po takim rozczarowaniu nawet nie chciało nam się robić zdjęć z linią wyznaczającą Koło Biegunowe.
Przemek przyznał się nawet, że od dziś przestał wierzyć w Mikołaja.
Wizytę u Mikołaja można podsumować jednym wyrazem. ODFAJKOWANE.
O 15.00 czasu Finladzkiego wyjechaliśmy do Kiruny w Szwecji. Przed granicą Dłubkolot domagał się paliwa, więc go dostał. Zaraz potem przekroczyliśmy granicę Finlandii ze Szwecją i w końcu przestawiliśmy zegarki na normalną godzinę, taka jaka obowiązuje w Polsce. O 15.00 naszego czasu Dłubkolot miał urodziny. Chciałbym napisać, że przekręcił mu się licznik na 0 no ale osiągnął 150 000 km. Po drodze zobaczyliśmy renifera. Niebo się rozchumrzyło i widać było gwiazdy no ale zorzy nie było. Widzieliśmy też tira leżącego w rowie w odległości jakieś 50 km od Kiruny (ciekawe czy wiózł piwo). O 20.00 dotarliśmy do Kiruny. Zatrzymaliśmy się w pierwszym napotkanym hostelu. Ceny trochę szwedzkie no ale trudno. Przecież w sumie jesteśmy w Szwecji. I tu nas spotkała miła niespodzianka. Choć hostel wygląda na trochę pracowniczy gdyż w pobliżu jest kopalnia rudy żelaza (ale w hostelu nikogo nie spotkaliśmy) jest całkiem miło. W cenę mamy wliczone śniadanie a w hotelu znajduje się darmowa sauna. Długo nie czekając udaliśmy się na rozpuszczanie. Przemek niestety odmówił z racji tego, że długo suszyłby dredy.
Poniesione koszta:
Muzeum Arktyczne - 36Euro (na trzech)
Hostel w Kirunie - 1145 Koron Szwecki
Sześciopak piwa 3,5% - 65 koron Szweckich
Niestety muszę was zmartwić. Z uwagi na Norweskie ceny, dzień przestoju,nieciekawe prognozy pogody (ma padać śnieg) oraz to że ostatnie 11km na Nordkapp jest w zimę zamknięte (można dostać się razem z wojskiem ale trzeba mieć szczęście gdyż oni jeżdża tam chyba co drugi dzień) zrezygnowaliśmy z podróży na Nordkapp. Niestety rozsądek wziął górę.
Co nie znaczy że podróż oraz wpisy nie będą kontynuowane. Przecież jeszcze wiele ciekawych rzeczy do zobaczenia i opisania przed nami, więc zostańcie jeszcze z "Ekipą Dłubkolota".
Pozdrowienia dla A. M. O. P. W.