O 22 przekroczyliśmy granicę. No i już mieliśmy godzinę w plecy bo trzeba było przestawić zegarki do przodu. Droga na którą wjechaliśmy niczym nie przypominała tej z Polski. Szosa na Litwie była sucha i bez dziur. Trochę zimno się zrobiło. Nasza trasa wypada na Kowno. Dłubek przesiadł się do tyłu i poszedł w kimę a za sterami Dłubkolota zasiadł Wojtek. Ja po chwili też usnąłem.
Do Wilna dotarliśmy o 2.00 w nocy i nie tracąc czasu poszliśmy na starówkę. Na dworze tylko -13 ale spoko. Nie przeszkadza nam to w spacerowaniu. Ludzi widać tylko przed pubami. Zauważyliśmy, że w lokalach nie można palić gdyż wszyscy stali w sweterkach przed lokalem ciągnąc dyma. Stare miasto przepiękne. Szkoda tylko że nasz przewodnik tak szybko nas oprowadzał. (papierowy). Ale udało nam się porobić parę zdjęć. Starówka robi wrażenie choć pewnikiem widzieliśmy tylko jej skrawek. Wróciliśmy do samochodu i o 4.30 wyjechaliśmy w stronę Rygi.
Może innym razem zatrzymamy się tu na dłużej, gdyż w tej wyprawie to miasto nie było naszym głównym celem.
Po drodze Z Wilna do Rygi nic się nie działo. Chłopaki spali a ja mknąłem coraz bardziej na północ. Przez cały odcinek z Wilna do Rygi czyli jakieś 150 km, samochodów jadących w tym samym kierunku co my można było policzyć na palcach dwóch rąk. Nic dziwnego że asfalt jest bez dziur jeśli tak mało samochodów jeździ. Przez cały ten odcinek na niebie świeciły gwiazdy i nie spadł nawet jeden płatek śniegu. 100km za Wilnem skończył nam się gaz a że litów nie mieliśmy , to na żadnej stacji w Litwie nie zatankowaliśmy. Język angielski też pozostawiał wiele do życzenie.
Litwę przywitalśmy po ciemnku i pożegnaliśmy po ciemku.
Całkowity koszt wydanych pieniędzy na Litwie 0 PLN
Pozdrowienia dla A. M. O. P. W.